Podobno nocą myśli się najlepiej więc pozwalam moim myślom płynąć, a palcom pisać.
Nasze życie w dzisiejszym świecie jest pełne paradoksów.
Mamy dwa wybory.
1. Pędzić, wiecznie gdzieś pędzić, spieszyć się. Do pracy, do szkoły, lekarza, nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego jak bardzo życie przepływa nam między palcami. Ludzkie życie jest jak rzeka, gdzieś, kiedyś się zaczyna a w innym miejscu się kończy, przez całą drogę płynąc swoim prądem.
2. Czekać, ciągle na coś czekamy... czekamy w kolejce do lekarza, w kolejce przy kasie. Czekamy również na szczęście i miłość.
Wydaje mi się że zatraciliśmy umiejętność rozróżniania, wszystko jest szare, obojętne, takie samo.
Od 10 lat mijamy w drodze do szkoły/pracy tych samych ludzi, niektórzy pomyślą czy nie powiedzieć 'dzień dobry', przecież widzimy się codziennie od kilku lat, inni prawdopodobnie nie zwrócą uwagi, są przecież zbyt zajęci uczestniczeniem w wyścigu szczurów, na starszego pana który codziennie siedzi na ławce obserwując to szalone życie.
Czemu codziennie rano pędzę do szkoły? Czemu nie przystanę w tym biegu, rozejrzę się w koło i uśmiechnę się? Nie mam czasu? Czasu mam wiele, jeszcze nie umieram. Czemu każdy do tego namawia, a nikt nie robi? Często mam ochotę rzucić wszystko, wyjechać na Jamajkę znaleźć jakąś lekką pracę, żyć za minimalną pensję z dnia na dzień, cieszyć się codziennością, później się budzę i uświadamiam że te marzenia są 'bez sensu'. Stukam się w głowę i myślę 'Idiotko wiesz ile byś ludzi zawiodła? Zawiedziesz rodziców, siostry i przyjaciół. Oni wszyscy na Ciebie liczą. Jeśli się poddasz, przegrasz w wyścigu, będzie to tak jakbyś umarła. Jesteś nadzieją dla świata, każdy nią jest, a ty musisz innym Nadziejom pokazać którędy iść'.
Po tych przemyśleniach patrzę na zegarek i zrywam się do rutynowego biegu, ubranie, makijaż, włosy i w drogę do szkoły...
Nie cierpię rutyny... pozbawia życie ,nie tylko moje ale i życie innych, barw... to smutne...
Czemu codziennie rano pędzę do szkoły? Czemu nie przystanę w tym biegu, rozejrzę się w koło i uśmiechnę się? Nie mam czasu? Czasu mam wiele, jeszcze nie umieram. Czemu każdy do tego namawia, a nikt nie robi? Często mam ochotę rzucić wszystko, wyjechać na Jamajkę znaleźć jakąś lekką pracę, żyć za minimalną pensję z dnia na dzień, cieszyć się codziennością, później się budzę i uświadamiam że te marzenia są 'bez sensu'. Stukam się w głowę i myślę 'Idiotko wiesz ile byś ludzi zawiodła? Zawiedziesz rodziców, siostry i przyjaciół. Oni wszyscy na Ciebie liczą. Jeśli się poddasz, przegrasz w wyścigu, będzie to tak jakbyś umarła. Jesteś nadzieją dla świata, każdy nią jest, a ty musisz innym Nadziejom pokazać którędy iść'.
Po tych przemyśleniach patrzę na zegarek i zrywam się do rutynowego biegu, ubranie, makijaż, włosy i w drogę do szkoły...
Nie cierpię rutyny... pozbawia życie ,nie tylko moje ale i życie innych, barw... to smutne...
Nie ma zbyt wiele czasu by być szczęśliwym Dni przemijają szybko. Życie jest krótkie. W księdze naszej przyszłości wpisujemy marzenia, a jakaś niewidzialna ręka nam je przekreśla. Nie mamy wtedy żadnego wyboru. Jeżeli nie jesteśmy szczęśliwi dziś, jak potrafimy być nimi jutro?Wykorzystaj ten dzień dzisiejszy. Obiema rękoma obejmij go. Przyjmij ochoczo, co niesie ze sobą: światło, powietrze i życie,jego uśmiech, płacz, i cały cud tego dnia.
Wyjdź mu na przeciw.
~ Phil Bosmans